Jerzy Szeja napisał(a):Ale najlepiej z teorii zejść na praktykę: proszę zaproponować zakres i wskazać na użyteczność takiego rozdzielenia.
Przykład na gruncie RPG (we wpisie interesują mnie wyłącznie niekomputerowe, narracyjne gry RPG).
W ostatniej dekadzie znacząco wzrosła rola zasad jako integralnego składnika rozgrywki (por. takie systemy, jak "Mouse Guard", a nawet Wickowskie "Houses of the Blooded" i rodzima "Klanarchia"). Jeszcze w Nowym Świecie Mroku można swobodnie zmieniać mechanikę bez zmiany istoty rozgrywki (mówi o tym tzw. Złota Reguła), natomiast w takich grach, jak "Polaris", nie jest to już możliwe.
Można wykorzystać rozróżnienie "gra/zabawa", aby opisać dwie odmienne tendencje RPG (nie tylko historyczne) – 1. ku wzrostowi znaczenia zasad, 2. ku ograniczaniu roli tychże. W ten sposób widać wyraźniej, jak szeroki jest zakres pojęcia "RPG"; widać także jedną z możliwości podzielenia tego terminu-worka na kategorie. Można również postawić nietrywialne pytanie, czy wspomniane tendencje prowadzą do innych typów aktywności graczy.
(Tak jak wspomniałem, "gra" kładzie nacisk na system stabilnych zasad, które mają dla rozgrywki charakter definicyjny, natomiast w "zabawie" taki akcent nie jest obecny – choć to oczywiście tylko jeden z możliwych wymiarów rozróżnienia).
Jerzy Szeja napisał(a):Mnie przekonuje już samo to, że coś nie jest przetłumaczalne na wszystkie języki naturalne. A przynajmniej na języki narodów, które mają rozwiniętą kulturę i naukę. To co najmniej kilkaset lat i kilkadziesiąt milionów ludzi dowodzących, że pewne słowa oznaczają zjawiska zbyt bliskie siebie, by był sens je rozdzielać - a nawet, by było to możliwe wg dowolnej metody.
Podam kolejny przykład:
The National Institute for Play w Stanach Zjednoczonych. Nie "of Game", ale "of Play"; nie "Instytut na rzecz Gry", lecz "Instytut na rzecz Zabawy" (o ile mogę tak przełożyć angielskie "for"). Naukowcy z tej instytucji są bardzo konsekwentni, jeśli chodzi o używanie słowa "play". Gdyby mówili "game", wszystko przybrałoby zupełnie inne znaczenie. Gdyby nie odróżniali "game" i "play", mieliby kłopot ze sprecyzowaniem, co ich właściwie interesuje.
Może więc jest inaczej – może właśnie to, że język polski (podobnie jak angielski) rozdziela "grę" i "zabawę", stanowi dla nas dużą szansę?